5. urodziny My Minimal World

Przy każdej takiej okazji, czy to nowy rok czy jakieś urodziny, myślę to samo: Wow, jak ten czas szybko leci. Nie jest to żadne odkrycie, ani nie jestem z tymi wnioskami odosobniona. Ten blog powstał 5 lat temu, kilka miesięcy przed moimi 30. urodzinami. Co się zmieniło od tego czasu? Zatrważająco niewiele…

Praca

W tym samym czasie, gdy zakładałam tego bloga, rozpoczynałam nową pracę. Można powiedzieć, że te dwie rzeczy są ze sobą związane, gdyż w nowym miejscu poznałam osobę, która trochę mnie zmotywowała do założenia tej strony.

Ania sama prowadziła swojego bloga, więc rozumiała moją chęć przelewania swoich myśli na wirtualny papier. Co prawda, jej strona była konkretniejsza, gdyż można na niej było znaleźć przepisy i piękne zdjęcia jedzenia, ale motywowała mnie do tego, aby zacząć działać na swoim kawałku internetowego poletka.

Niestety, wygląda na to, że jej strona już nie funkcjonuje – albo ja nie mogę jej znaleźć – lecz nie zmienia to faktu, że na powstanie tego bloga miała ogromny wpływ. Jednocześnie, co ciekawe, ja nadal pracuję w tej samej firmie, a wspomniana Ania realizuje się we własnych projektach. Podziwiam ją za odwagę, bo mi tego wciąż brakuje.

Minimalizm

Był to pierwszy temat, na który zaczęłam tu pisać. Na tamten moment, mocno mnie pochłaniał i naprawdę miałam nadzieję, że będę się tu dzielić swoimi przemyśleniami na jego temat. Na początku lepiej mi to wychodziło, później tematyka nieco się rozjechała. Nie szkodzi. W swoim życiu poruszam się na tak wielu polach, że ograniczenie się do mininalizmu byłoby pewnego rodzaju stratą.

Ale dziś pragnę wrócić do tych pierwotnych założeń. I w sumie bardzo ciekawie się złożyło, gdyż wczoraj na Netflixie trafiłam na kontynuację filmu, który już tu kiedyś opisywałam, tj. Minimalism – dokument o rzeczach ważnych. Jego kontynuacja to natomiast The Minimalists: Less Is Now. Nie wiem, czy na blogu znajdzie się jego recenzja, gdyż w porównaniu do poprzednika, niewiele w nim odkrywczych treści. Na pewno muszę przysiąść do seansu jeszcze raz i może wtedy najdą mnie ciekawsze wnioski.

Jednakże… ten “nowy” film (w zasadzie z 2021 roku) przypomniał mi o jednej strategii, którą zamierzam wprowadzić w życie. Mianowicie o pozbywaniu się jednej rzeczy dziennie. Chcę to robić przez najbliższy miesiąc i zobaczyć, jak to na mnie wpłynie. Na swojej liście “do wyrzucenia” mam kilka rzeczy, które w końcu przestaną zajmować moją przestrzeń.

Jeszcze ciekawsze jest to, że w swoim łóżku odkryłam /rzadko tam zaglądam/ worki z ubraniami, których już dawno powinnam się pozbyć. Próbuję sobie przypomnieć, o co chodzi w tej sprawie i prawdopodobnie odłożyłam te rzeczy, aby wystawić je na Vinted albo wynieść do kontenera na odzież. Jednak przez długi czas się to nie wydarzyło. Po prostu zapomniałam.

Żegnajcie rzeczy

Powyższe odkrycie pozwoli mi na powrót do działań w kierunku odzyskania nieco przestrzeni. Dodanie do tego myśli z filmu spotęguje efekt. Czy w ciągu najbliższych kilku tygodni odzyskam nieco miejsca? Myślę, że są na to spore szanse. Jednak to, co będzie najtrudniejsze i jednocześnie kluczowe, to skupienie się na takim marketingu moich maskotek, aby móc pozbyć się choć części materiałów, które zgromadziłam na ich szycie.

Pozbywanie się jednej rzeczy dziennie ma mi dać w sumie 31 rzeczy do 6. lutego. Zaczynam od dziś i już mam na celowniku pierwszą ofiarę. Będzie to jedna z moich nagromadzonych pomadek, których nie używałam przez lata. Ciągle czekały z nadzieją, że zacznę je zużywać, ale już się nie łudzę. Ten dzień nigdy nie nadejdzie. Dlaczego więc, przez kilka wydanych na nie złotych, mają zagracać moją szufladę?

Wiecie dlaczego jest to dla mnie ważne? Bo tylko walka z przywiązaniem do tak niewielkich rzeczy, może być drogą do zmiany rzeczy dużych. Wiadomo, jednorazowe odklejenie plastra często jest najlepszą opcją. Jednak w tym wypadku trochę nawilżymy ten klej i niech wszystko odchodzi z mniejszym bólem.

Zapewne wiele z tych rzeczy, których się pozbędę, było w moim otoczeniu przez lata. Zapomniane, niezauważone, zajmujące przestrzeń. Dlaczego więc pozbycie się ich miałoby być “bolesne”? Bo moje przywiązanie do bzdur jest większe, niż bym sobie tego życzyła. Natomiast trwanie w tym stanie to jak robienie kroków w tył.

Przeprowadzka

Nie jest żadną tajemnicą, że moja wymarzona zmiana życia to przeprowadzka do Aten. Robię wszystko, aby prędzej czy później spełnić to marzenie. Mimo iż w swojej głowie napotykam wiele wątpliwości, tylko skupienie na tym celu pozwala mi “jako tako” funkcjonować. To jednak temat na inny wpis. A w zasadzie na terapię.

Niemniej jednak, jeśli pozbędę się choć odsetka rzeczy, które posiadam, przeprowadzka będzie tylko łatwiejsza. Nawet, gdy mam uwolnić swoją przestrzeń choćby o kilka cm sześciennych.

Oczywiście, przeprowadzka do Aten to wielkie marzenie, ale fakt jest faktem i jakaś przeprowadzka kiedyś w przyszłości na pewno mnie czeka. Obecnie mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, które dzielę z innymi ludźmi. Nie jest to sytuacja mieszkaniowa, którą chce się osiągnąć na całe życie.

Mam pewną alternatywę dla Grecji, ale na ten moment staram się nie godzić z tą myślą. Nie dlatego, że byłby to koniec świata. Ale dlatego, że to Ateny są moim priorytetem. Wiem, że uczepiłam się tej myśli. Jednak co innego mi zostało?

Blog na start

Ten blog był w zasadzie początkiem moich działań w sieci. Miałam nadzieję, że doprowadzi mnie on do nieco innego miejsca, niż teraz jestem. Ale mogę mieć tylko pretensje do siebie, że nie wkładałam w niego tyle energii co powinnam. W międzyczasie zmienił się również sam internet. Teraz blogi to głównie części sklepów internetowych, a taką radosną twórczość jak ta, większość osób prowadzi na YouTube, Instagramie czy innych platformach.

Ja również próbuję tam sił. Jednak nadal bez większych efektów. Może nigdy nie będę mogła pozwolić sobie na zostawienie pracy na etacie na rzecz działań w sieci. W końcu życie w internecie to ułuda, prawda?

Ale ja nie umiem myśleć inaczej niż to, że jak nie spróbuję, to nie będę wiedzieć. Jasne, ze core moich osiągnięć może być gdzieś indziej. Ten blog raczej nie przyniesie mi fortuny. Nie zrobi tego również moja druga strona: zyczmiszczescia.pl. Choć rzadko bywam równie pełna nadziei, jak w dniu, gdy ją zakładałam.

Mój sklep? Idzie mi raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze do przodu. I cieszy mnie, gdy każde kolejne zamówienie to kolejna cegiełka do pensjonatu w Grecji.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top