Witajcie w kolejnym roku. Chyba trudno nie uznać, że poprzedni minął nam wszystkim bardzo szybko. Niektórym zapewne lepiej, innym gorzej. Ja raczej mogę uznać poprzedni rok za całkiem udany. A na pewno taki, który wiele zmienił. Zanim jednak całkiem wkroczymy w nowy rok, dziś podsumuję 2019 r.
Kilka spełnionych marzeń
Pod wieloma względami rok 2019 był dla mnie wyjątkowy. Po pierwsze zaczęłam go w nowej pracy, która okazała się naprawdę fajna. Oczywiście mam za sobą kilka wymagających miesięcy, a jeszcze więcej zapewne przede mną. Lecz mimo tego, że pracy poświęcam dużo czasu, pozwoliła mi ona na spełnienie kilku marzeń oraz pozytywne zmiany w życiu.
Założenie bloga
Była to jedna z pierwszych rzeczy “dokonanych” przeze mnie w 2019 roku. Pierwszy wpis pojawił się 6.01.2019, zatem jutro blog będzie obchodził swoje pierwsze urodziny. Tak, jak wówczas wspomniałam, plan i chęci na pisanie miałam już od dłuższego czasu, jednak ciężko było mi odnaleźć swoją “niszę” w bezkresach internetu.
Zdaję sobie sprawę, że tematyka minimalizmu nie jest niczym wyjątkowym ani odkrywczym, jednak samo pisanie o nim sprawia mi dużo przyjemności. Ponadto dzięki temu, mogę analizować swoje wzloty i upadki na tym polu. Mogę też dzielić się swoimi przemyśleniami. Dziś głównie sama ze sobą, jednak wierzę, że skrupulatna praca i przyłożenie się do pisania, może doprowadzić tu kilka osób, które zainteresują się tematyką minimalizmu.
Odpalenie bloga w tym roku przyniosło mi jeszcze jedną korzyść. Mianowicie, tutaj mogłam przerzucać swoje myśli i wrażenia płynące właśnie ze spełniania swoich mniejszych i większych marzeń.
Podróż do Aten
Kocham Ateny. Uwielbiam tam być. Znam część wad tego miasta, choć większości zapewne nie. Jednak to miasto działa na mnie tak, jak żadne inne dotychczas nie podziałało. Dlatego tak bardzo cieszę się, że w tym roku udało mi się ponownie zwiedzić Ateny oraz poznać je na nowo. Była to wizyta z jednej strony planowana od dłuższego czasu, jednak same bilety dla siebie i mamy kupiłam całkiem spontanicznie.
W stolicy Grecji spędziłam tydzień, co w dużym skrócie opisałam tutaj. Mimo, że od wyjazdu do wpisu minęło ok. półtora miesiąca, w tamtym wpisie chyba dość dobrze wyraziłam swoje odczucia związane z tym wyjazdem. I nic się nie zmieniło. Nadal oglądając zrobione tam zdjęcia, odczuwam dziwną tęsknotę i nostalgię. Mam też ogromną nadzieję, że w tym roku uda się powtórzyć ten wyjazd.
City break w Szkocji
Pisząc o podróżowaniu, krótko wspomnę o moim listopadowym wypadzie do Szkocji. O tym wyjeździe nie wspominałam na blogu. Były to kilkudniowe odwiedziny u kuzyna, które też były zaplanowane całkiem spontanicznie. Ten wyjazd też można nazwać pewnego rodzaju spełnieniem marzeń, gdyż Szkocję chciałam odwiedzić od dziecka. Powód może być tylko jeden – moją ulubioną książką z dzieciństwa, była “Lessie wróć”, której akcja działa się właśnie na szkockich wrzosowiskach.
Co prawda, podczas tego wyjazdu samych wrzosowisk nie widziałam. Jednak zauroczyłam się tamtejszym budownictwem. Miałam też okazję odwiedzić jezioro Loch Ness, gdzie niestety żadnego potwora nie spotkałam. Jednak świetnie było zobaczyć tak, legendarne miejsce. Na pewno chciałabym odwiedzić Szkocję jeszcze raz i poświęcić więcej czasu na zwiedzanie. Aczkolwiek wyjazd i tak zaliczam do udanych.
Kupno węży
Tę akcję również zdecydowanie mogę zaliczyć do spełnienia swoich marzeń. Kolejna nieco spontaniczna decyzja. Pisząc spontaniczna, nie mam na myśli sytuacji, gdy wstaję rano i myślę “O kurczak, kupię sobie węża. Bo czemu nie”. Raczej chodzi mi o to, że o samym wężu, jakim jest zbożówka, marzyłam jakieś pół życia. Jednak zawsze coś stało na przeszkodzie. Natomiast obecnie żadnych przeszkód nie było. Więc w końcu kupiłam sobie gada.
Kilka miesięcy później kupiłam drugiego, pytona królewskiego. To już była decyzja dużo bardziej spontaniczna i pisałam o tym tutaj. Jednak im dłużej mam oba te gady, tym bardziej cieszę się z tej decyzji. Uwielbiam je obserwować i poznawać. Dlatego bardzo bym chciała, aby świadomość społeczeństwa w temacie węży, była coraz bardziej rozsądna i oparta na tym, jakie naprawdę są te zwierzęta. Nie budowana na durnych horrorach i powtarzanych historiach. Mam nadzieję, że przyłożę do tego choć minimalną cegiełkę.
Tatuaże, wyższy level
Tatuaże podobały mi się w zasadzie od zawsze, więc chyba kwestią czasu było, że pokryją dużą część mojego ciała. Zaczęło się od dziarania miejsc, które łatwo było zakryć. Potem przenosiły się na miejsca coraz bardziej widocznie. I w tym roku, na przestrzeni kilku miesięcy, pokryły całą moją lewą rękę + lewe udo.
Na początku nie miałam wizji na tatuaż na ręce. Na początku 2016 roku, na przedramieniu, wytatuowałam sobie twarz kobiety i tak sobie chodziłam przez niemal trzy lata. W końcu w tym 2019 roku, na 30ste urodziny, dostałam od współpracowników voucher na tatuaż. No i poszło… Najpierw żaba, potem szop pracz, wąż i pantera śnieżna. Mamy zatem kobietę otoczoną zwierzętami w czerni i bieli. I tak mi się podoba. Na szczęście mam zaufane studio i tatuatora, więc uważam, że robota jest wykonana doskonale. I już nie mogę doczekać się następnych sesji, bo mam kilka kolejnych pomysłów…
Kurs fotografii
Uwielbiam uczyć się nowych rzeczy. Dlatego też, jeśli zbyt długo się “nie szkolę” zaczyna mi tego brakować. Dlatego też, pewnego niedzielnego wieczoru zapisałam się na podstawowy kurs fotografii. Lustrzankę posiadam od dobrych kilku lat, więc postanowiłam, że wiedza zdobyta na takim kursie może być całkiem przydatna.
Kurs organizowany był przez krakowską Akademię Fotografii. Trwał 4 tygodnie z zajęciami w poniedziałki i środy po południu. Uważam, że była to świetna decyzja, gdyż poukładał mi trochę w głowie wiedzę o parametrach i samej fotografii. Jednocześnie otworzył oczy na możliwości jakie daje aparat i zabawa światłem. No i pokazał ile jeszcze nie wiem i mogę się nauczyć. Niestety obecnie brakuje mi trochę weny na życie, więc i na fotografowanie, ale powoli czuję jak ta zajawka we mnie rośnie. Dlatego mam nadzieję, że z biegiem czasu na blogu będzie pojawiać się coraz więcej zdjęć mojego autorstwa.
Minimalizm 2019 roku
Nie mogę powiedzieć, że cały 2019 rok upłynął mi pod szyldem minimalizmu. Czasami przesadzałam z zakupami niepotrzebnych ubrań. Czasami kupowałam więcej kosmetyków niż potrzebowałam. I pozbywałam się mniejszej ilości przedmiotów niż bym mogła.
Jednak chyba największym krokiem nie tylko ku minimalizmowi, ale też ku pewnemu oddechowi finansowemu, była sprzedaż auta. Ale muszę być szczera, nie było to podyktowane minimalizmem, lecz pewną wygodą. I mimo że cały czas jeżdżę samochodem, po raz pierwszy odkąd zdałam prawo jazdy jedenaście lat temu, nie mam swojego auta. I czuję pewną ulgę. Chociaż samochodem uwielbiam jeździć i jeśli będę zmuszona, to pewnie jakieś sobie sprawie. Choć póki co, niech jest jak jest.
Pomimo tego, że nieco wyżej napisałam, że czasami kupowałam za dużo, było tego zdecydowanie mniej niż w latach poprzednich. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna w tej materii. Dużo więcej przedmiotów wyrzuciłam lub oddałam, niż sprowadziłam do domu. Myślę więc, że rok 2019 był dopiero wstępem do największych i najlepszych zmian w moim życiu.
Posłowie
Mam nadzieję, że 2019 rok był dopiero rozpędem do kolejnych sukcesów, spełnionych marzeń i zmian w kolejnych latach. Są rzeczy, do których dążę choćby się paliło i waliło. Są takie, na które nie mam konkretnych pomysłów, ale staram się to zmienić. I takie, o których jeszcze nie wiem, że będę chciała je spełnić. Najważniejsze dla mnie jest jednak to, że naprawdę widzę te zmiany, które następują w moim życiu.
Rok 2020 zaczął się dla mnie totalnie bez entuzjazmu. Z jakiegoś powodu jedyne na co mam obecnie ochotę, to zakopać się w łóżku i nie wychodzić do ludzi przez najbliższe kilka tygodni. Jednak dzięki temu wpisowi i małemu podsumowaniu tego, jak wiele się wydarzyło w ubiegłych dwunastu miesiącach, minimalna część tego entuzjazmu powróciła. Jednocześnie mam szczerą nadzieję, że kolejne dwanaście miesięcy będzie pasmem rozwoju, sukcesów, nowych doświadczeń, spełnionych marzeń nie tylko dla mnie, ale również dla każdego z Was.