Dziś wracamy do minimalizmu. Jednym z podstawowych jego aspektów, jest porządkowanie posiadanych przedmiotów, dlatego nie mogę tego tematu pominąć. Zarówno do wpisu, jak i do samej czynności, zbierałam się od jakiegoś czasu. Dziś zaś podzielę się kilkoma swoimi spostrzeżeniami na ten temat.
Porządki w głowie i relacjach
W jednym z pierwszych wpisów wspominałam, iż minimalizm i porządki zaczynają się w głowie. W dużym skrócie – aby rozpocząć przygodę z minimalizmem, potrzebne jest uporządkowanie bałaganu w głowie. Należy poukładać sobie, co jest dla nas ważne, a co nieistotne. Co sprawia nam radość, a co przynosi niezadowolenie. Warto również przemyśleć konsekwencje, jakie niesie za sobą minimalizm oraz motywacje, dla których ma on być istotną częścią naszego życia.
Dziś nie będę szczegółowo rozpisywać się, o tym co myślę na ten temat. Zainteresowanych zapraszam do wpisu tutaj. Ale na potrzeby tego wpisu, przypuśćmy, że wszystko w głowie mamy już poukładane, wiemy z czym wiąże się postawa minimalistyczna oraz powoli planujemy naszą drogę.
W międzyczasie robimy także porządki w naszych relacjach. Dlaczego warto to zrobić? Szerzej rozpisuję się o tym tutaj. W skrócie – ponieważ skoro postanowiliśmy uporządkować nasze życie, siłą rzeczy musimy pozbyć się z niego relacji, które są dla nas problematyczne i niesatysfakcjonujące.
Obie te kwestie wymagają naszego przemyślenia, zastanowienia się nad konsekwencjami oraz pewnego planu działania. Dzięki temu przejście na minimalizm będzie łatwiejsze, a decyzje nie będą pochopne. Co jednak z….
Porządkowaniem przedmiotów i przestrzeni?
Myślę, że to również jest działanie, które nie powinno być pochopne. Wiem, że wpis ten dotyczy przedmiotów, do których raczej nie powinniśmy przywiązywać zbytniej uwagi. Równocześnie, zawsze będę powtarzać, iż posiadanie określonej ilości przedmiotów, nie jest wyznacznikiem bycia minimalistą.
W związku z tym, wyrzucenie większości rzeczy, które posiadamy, bez przemyślenia, bez opamiętania i tylko dla zasady, może przynieść więcej szkód niż korzyści. Moim zdaniem ważna jest równowaga między tym co posiadamy/kupujemy, a tym co zużywamy/wyrzucamy. I istotne, aby szło zatem jakieś szersze spojrzenie na kwestie produkcji czy recyklingu. Oraz bieżące porządkowanie tych przedmiotów.
Oczywiście, nie sztuką jest wyrzucić połowę ubrań z garderoby. Mamy wówczas problem z głowy i jesteśmy dumni, bo staliśmy się minimalistami. Co jednak z odpadami, które właśnie wytworzyliśmy? Stare ubrania czy ozdoby nie znikają. Prawdopodobnie gdzieś zalegną, albo jeśli będą miały “szczęście”, to zostaną znalezione i może wykorzystane. Jednak nigdy nie mamy takiej pewności.
Dlatego też, zawsze, ale to zawsze, będę zdania, iż jeśli już dopuściliśmy się takiej ubraniowej /czy innej/ rozpusty, postarajmy się jakoś sensownie wykorzystać te rzeczy. Ubrania zużyjmy na maksa. Najpierw do noszenia, potem może do sprzątania. Zróbmy z tego posłania dla psa czy kota. Albo oddajmy komuś potrzebującemu. Jasne, że świata to nie naprawi, jednak chociaż minimalnym stopniu zniweluje koszty, jakie zostały poniesione na produkcję tych rzeczy.
Metody na porządkowanie
Dylemat, jak zabrać się za porządkowanie, czuje chyba każdy, kto chce się kierować minimalizmem w swoim życiu. Sama również mam ten “problem”. Myśląc o porządkowaniu posiadanych przedmiotów, mam przed oczami dwie opcje: szybką i spontaniczną oraz wolniejszą, stopniową.
Trudno mi ocenić, która jest lepsza, która gorsza. Myślę, że każdy w tym wypadku powinien postąpić zgodnie ze swoim temperamentem. Mogę jednak zdradzić, iż mi bliższa jest ta wolniejsza i ukierunkowana na zużywanie, nie na wyrzucanie. Jak to u mnie wygląda?
Otóż, kwestia ta ewoluuje. Na początku, pozbyłam się wszystkich rzeczy, które trzymałam z myślą może kiedyś się przydadzą. Były to głównie jakieś stare kosmetyki (pewnie przeterminowane trzydzieści razy). Do tego część ubrań, które też miałam jeszcze kiedyś ubrać. I to “kiedyś” nie następowało po dobrych kilka lat.
Oczywiście, po tych porządkach zostało mi wiele rzeczy, które faktycznie mogłam zużyć z czasem i wciąż to robię. Dotyczy to zwłaszcza kosmetyków, gdyż uważam, że ze względów higienicznych, nie powinno się ich komuś oddawać. Ponadto, dość łatwo mi się je zużywa.
Do tego dochodzi zniwelowanie jednego z moich nawyków. Otóż kiedyś, podczas zakupów, jak tylko trafiałam na promocje kremów czy kosmetyków do makijażu bądź innych, robiłam zapasy. Przecież to taka oszczędność. Ależ się myliłam. Zalegało mi to, zajmowało miejsce, wydłużało czas sprzątania. A przecież, niemal za każdym razem, gdy idziemy do sklepu, promocje na “coś” obowiązują. Więc w zasadzie zawsze, możemy z jakiejś skorzystać.
Zwłaszcza, gdy nie przywiązujemy się do marek kosmetycznych, wówczas nie ma większego znaczenia, jakiej firmy szampon czy żel pod prysznic kupimy. Jednak nawet w przypadku preferencji jakiejś marki, można takie zakupy zrobić przez internet – szybciej, wygodniej i najczęściej taniej, niż w stacjonarnych sklepach.
Moje porządkowanie “na wolno”
W pierwszym etapie, pozbyłam się rzeczy, co do których miałam pewność, że nie chcę ich już w swoim otoczeniu. Jednak wciąż tych, które zostały, było całkiem sporo. Jednak ewolucja, o której wspomniałam wyżej, polega na tym, iż z czasem coraz łatwiej pozbywać mi się rzeczy, które jeszcze na początku mojej drogi, wydawały mi się niezbędne.
Mówiąc kolokwialnie, co jakiś czas mam “zrywy”, podczas których coraz więcej przedmiotów ląduje w koszu bądź na liście “do oddania”. Jedną z przestrzeni, w której miałam największy problem z porządkami, były książki – przecież fajnie mieć bogatą biblioteczkę. Jednak mam też sporo tytułów, do których raczej nie wrócę.
Przez jakiś czas nie wiedziałam, jak dobrze wykorzystać te książki. Ale wpadłam na pomysł, że część z nich oddam znajomej, która organizuje bazarki na rzecz zwierząt. Ktoś będzie miał ciekawą książkę do przeczytania, a zwierzaczki kilka złotych na karmę lub inne potrzeby. Książki co prawda są jeszcze u mnie, jednak wśród znajomych zbieram prześcieradła, ręczniki i inne stare “szmaty”, które też mogą się przydać bezdomnym zwierzakom. I taką paczkę chcę przekazać w najbliższym czasie.
Myślę, że jest to świetny sposób nie tylko na pozbycie się książek, ale również różnego rodzaju ozdób, durnostojek, bibelotów, czy wszystkiego co nam zalega, a może zostać wykorzystane przez kogoś innego. Zwłaszcza w erze tanich zakupów w Chin, gdy nie zawsze jest łatwo coś sprzedać przez internet. Wówczas możemy zrobić coś dobrego. Może, w przypadku posiadania wielu takich przedmiotów, opcją jest samodzielne zorganizowanie takiego bazarku? Myślę, że temat jest do przemyślenia.
Założyłam też konto w popularnym serwisie Vinted, gdzie zamierzam wystawić sporą część butów, w których nie chodzę. /Mam nawet takie, które miałam na nogach tylko podczas mierzenia. Shame!/
Porządkowanie zakupów
Na koniec chciałabym wspomnieć o tym, jak w kolejnym stopniu zmieniło się moje myślenie na zakupach. Otóż, przeszłam już nie tylko przez fazę nie kupowania podobnych rzeczy do tych, które już posiadam. Obecnie, mając mniejszą garderobę i lepszą kontrolę nad nią, wybieram jak najbardziej uniwersalne ubrania/dodatki, które uzupełnią to, co już posiadam.
Co prawda, bardzo daleko mi do posiadania kapsułowej garderoby, jednak jestem bardzo zadowolona z tego, jak zmienia się mój styl oraz podejście do ubrań. Droższe, lecz bardziej uniwersalne buty. Sukienka idealna do pracy, randkę czy spotkanie z rodziną. Uporządkowanie właśnie tak niewielkich kwestii niesamowicie ułatwia nam życie. A także, chociaż jestem jak najbardziej za uniezależnieniem jednego od drugiego, poprawia samopoczucie.