Odpowiadając na pytanie tytułowe – zawsze i wszędzie. Nie ma sensu czekać na odpowiedni moment.
Odpowiedni moment nigdy nie nadejdzie
Jednak jestem przekonana, że znajdą się pewne punkty zapalne, gdy niejeden/niejedna z nas stwierdzi, że warto zainteresować się choć w pewnym stopniu minimalizmem.
Myślę, że jednym z nich jest sytuacja, gdy zaczynamy źle się czuć we własnym domu. Gdy czujemy się przytłoczeni. Na początku pewnie nie będziemy wiedzieć, jaki jest tego powód. Jednak z czasem przyjdzie objawienie – zabałaganienie i zagracenie naszej przestrzeni. Nadmiar przedmiotów, które sprawiają, że nasz mózg nie odpoczywa.
Niestety, taka jest ułomność naszej głowy, że zawsze będzie sobie szukała rzeczy do zabawy. Mówiąc po polsku – nasz umysł nie toleruje pustki. Dlatego w przestrzeni, w której ciągle będzie znajdował jakiś punkt zaczepienia, będzie również ciągle zajęty myśleniem. Nawet gdy wydaje się nam, że jest inaczej.
Dlatego zachęcam każdego z Was do zastanowienia się nad tym, jak naprawdę czujecie się we własnym domu czy pokoju. Wiem, że raczej nieczęsto zdarza się taka refleksja. Jednak oczyszczenie półek ze zbędnych, zaśmiecających gadżetów sprawi, że poczujemy, iż mamy wokół więcej przestrzeni. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy czuje się dobrze w niemal pustych, minimalistycznych wnętrzach. Ale uważam, że uporządkowanie swojego otoczenia zdecydowanie przyniesie więcej korzyści, niż problemów.
Oczywiście, oczyszczenie przestrzeni nie da nam gwarancji, że problem dekoncentracji zniknie. Temat “odpoczywania” naszego umysłu jest dużo głębszy. Wymaga ćwiczeń oraz umiejętności pewnego rodzaju wyłączania mózgu. Dlatego też wielu mądrych ludzi wskazuje medytację jako dobry sposób na uspokojenie myśli. Jednak pierwszym krokiem może być…
Oczyszczanie przestrzeni wokół.
Tu mogę napisać coś z własnego doświadczenia. Mam tę wadę, że ciężko mi się skupić w miejscu, gdzie jest dużo wszystkiego. Dużo bibelotów, ludzi, przedmiotów. Nawet gdy zajmę się pracą bądź inną aktywnością wymagającą skupienia, nadmiar rzeczy w tle sprawia, że koncentracja ciągle mi ucieka. Chwila moment i myśli płyną…
Czasami muszę ogarnąć otoczenie, aby móc zrobić coś wymagającego myślenia. Nie jest to dla mnie najbardziej upierdliwe na świecie. Jednak czasami byle pierdoła jest w stanie wybić mnie z rytmu. Tak już mam. Zdarza się, że zaczynam pisać jakieś wpisy na bloga, mam w głowie jakiś zarys bądź pomysły na tekst, po czym przybiegnie kot i wszystko ginie.
Jasne, że uporządkowanie przestrzeni nie uchroni mnie przed biegającym kotem 🙂 ale uważam, że lepiej jest ograniczać ilość rozpraszaczy wokół. Przynajmniej tych, na które mamy wpływ. Minimalizm natomiast jest świetnym motywatorem do utrzymywania porządku oraz ograniczania ilości przedmiotów w otoczeniu.
Przytłoczenie życiem
Zabałaganiona przestrzeń dookoła, dom czy mieszkanie, nie są jedynymi aspektami życia, które mogą skierować nas ku minimalizmowi. Oczywiście może to być też wynik panującej mody na minimalizm – w ten temat nie będę się specjalnie zagłębiać. Tak czy siak, uważam, że jeśli ktoś staje się minimalistą nawet dzięki modzie, może to mu przynieść pozytywne skutki. W tym wypadku nie liczy się dlaczego?, ważny jest efekt.
Jednakże, myślę, że duża część osób zainteresowanych minimalizmem, kieruje się ku niemu przez przytłoczenie życiem. Minimalizm wymaga analizy własnego myślenia, zastanowienia się nad tym, co sprawia nam przyjemność lub nad tym, czego w naszym otoczeniu jest za dużo. Takie spojrzenie na własne życie powoduje, że je przewartościowujemy. Dochodzimy do wniosku, że to nie rzeczy są najważniejsze, a także że opinie innych ludzi nie zawsze muszą mieć na nas wpływ.
Myślę także, że minimalizmem warto zainteresować się dużo wcześniej niż poczujemy to przytłoczenie. Według mnie ma on tyle zalet, że nawet te bardziej poukładane życiowo osoby wyciągną z niego to, co najlepsze dla siebie. Jednocześnie, pewne podstawy myślenia, które minimalizm nam zapewnia, mogą z czasem pomóc nam uporać się z różnymi problemami życiowymi.
Jak w każdym innym aspekcie życia, czekanie na właściwy moment nie jest rozwiązaniem. Nie wystarczy zaplanować porządków na sobotę i od tego dnia stać się minimalistą. Nasze myślenie musi zmienić się natychmiast. A po myśleniu musi przyjść pora na działanie, ale to już zupełnie inny temat…
Ciągle zgłębiam temat minimalizmu i ciągle się go uczę. Oczyszczanie przestrzeni wokół siebie i pozbywanie się wszystkich niepotrzebnych rzeczy sprawia mi radość i daje wewnętrzny spokój 🙂
Ten wewnętrzny spokój, o którym wspominasz, jest bez wątpienia świetnym “efektem ubocznym” minimalizmu. Powodzenia w dalszym jego zagłębianiu 🙂