Całkiem niedługo minie rok, odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga, więc na konkretne podsumowanie przyjdzie jeszcze czas. Dziś natomiast chciałabym napisać kilka słów o tym, jak zmienia się moje życia i na ile wpływa na to minimalizm. Oraz jak zmieniły się książki, po które sięgam.
Rozwój osobisty
Muszę to szczerze przyznać: bardzo długo byłam zdania, że tematyka rozwoju osobistego to górnolotne pierdololo, które nabija kabzę jedynie tym wszystkim trenerom sukcesu i mówcom motywacyjnym, którzy mówią i piszą na ten temat. I nie jest tak, że nagle moje zdanie zmieniło się o 180 stopni. Jednakże obecnie podchodzę do takich książek z dużo mniejszym dystansem niż kiedyś i często zdarza mi się sięgać po tytuły z bardzo szeroko rozumianej tematyki rozwoju.
Jednakże, skupiam się przede wszystkim na pozycjach, które mają przekazać mi konkretną wiedzę, a nie tylko frazesy typu: Możesz wszystko czy Cały świat należy do ciebie. Kiedyś, jedynymi książkami, po które sięgałam była beletrystyka, zwłaszcza ta kupiona na promocjach za kilka złotych. Co prawda, udało mi się trafić na kilka ciekawych tytułów, do których wrócę, jednak na ten moment moje gusta bardzo się zmieniły. Obecnie sięgam głównie po pozycje opisujące interesujące mnie tematy.
Myślę, że duży wpływ miał na to minimalizm i moje poszukiwanie tytułów nawiązujących do tej tematyki – chociażby ten. Książki tego typu pokazują nam, że nie mamy wyłączności na prawidłowe postrzeganie świata. Ponadto bardzo poszerzają nasze horyzonty. Zmuszają nas do przemyśleń i wyciągania własnych wniosków.
Oczywiście, jak wspomniałam wyżej, to nie jest tak, że nagle dostałam świra na punkcie rozwoju osobistego, ale mimo tego, że formalnie edukacje skończyłam kilka lat temu, brakowało mi zdobywania nowej wiedzy, a wiadomo, że książki są jej świetnym źródłem.
Choć wiadomo, że nie wszystkie. Pewnego razu trafiłam na książkę p. Jakuba Cz. o czarodziejskiej zmianie. I jedyne co mogę napisać o tym tytule, to to, że w zasadzie nie pamiętam o czym była. I, że mimo wielostronicowego wydania, konkretnej treści jest tam tyle, co kot napłakał. Marginesy są ogromne, zaś wiele stron zawiera tylko powiększone i pogrubione sentencje. Generalnie nie polecam, bo wg mnie to jest właśnie to pierdololo. Do tego przekazane w mocno uproszczony sposób. Aczkolwiek, pewnie znajdą się osoby, do których ta książka trafi i wpłynie na ich życie pozytywnie.
Kurs
Kontynuując w niejako myśl z poprzedniego akapitu, poza czytaniem książek, brakowało mi praktycznego zdobywania umiejętności. Dlatego też, pewnego niedzielnego wieczoru nabrałam ochoty na zapisanie się na jakiś kurs. Padło na kurs fotograficzny, gdyż przy okazji chciałam popracować nad moją kreatywnością.
Być może będą tacy, którzy stwierdzą, ze takie spontanicznie działania nie mają sensu i są tylko wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jednakże, już wiecie albo nie, ja nie lubię marnowania środków. I decyzja o wzięciu udziału w tym kursie jest podyktowana jeszcze paroma innymi względami.
Przede wszystkim – od kilku lat posiadam lustrzankę, z której w zasadzie nie korzystam, chociaż bardzo bym chciała. Niejednokrotnie przemierzałam internet w poszukiwaniu wiedzy o technicznej stronie robienia zdjęć. I najzwyczajniej w świecie, nie do końca to rozumiałam. Dziś natomiast jestem po pierwszym dniu kursu. Dniu, w którym właśnie ten aspekt fotografii był omawiany i czuję jak wiedza, którą zdobyłam sama, została mi usystematyzowana i odpowiednio omówiona oraz poszerzona.
Kolejna kwestia, przez którą zainteresowała mnie fotografia, wiąże się z moim innym “zainteresowaniem”. Mianowicie, w pewnym sensie dostałam świra na punkcie architektury. Nie znam się na tym, nie znam styli architektonicznych. Może poza moim ulubionym gotykiem. Nie znam też nazwisk znanych architektów. Jednak, gdy tylko jestem w otoczeniu ciekawych budynków, nie mogę od nich oderwać wzroku i szukam ciekawych detali na fasadach, okiennicach, dachach lub w całym otoczeniu. Chciałabym kiedyś umieć uchwycić na fotografiach to, co zachwyca mnie w tych budynkach.
Na koniec wspomnę o fotografii produktowej, która również mocno mnie zaciekawiła. Z resztą myślę, że poznanie tego typu fotografii może mi się przydać w przyszłości. Teraz natomiast nie mogę doczekać się kolejnych zajęć 🙂 Pewnie i na książki o tej tematyce przyjdzie jeszcze czas. Tak samo, jak na praktyczne omówienie kursu, ale to już po jego zakończeniu.
Książki, których już nie mam
Cóż, jednym z ważniejszych aspektów minimalizmu jest na pewno to, że należy ograniczać ilość posiadanych rzeczy. W moim przypadku nie jest inaczej. Niestety nie mogę napisać o sobie, że jestem najbardziej sumienną minimalistką na świecie. Jednak w końcu przyszedł ten moment, gdy postanowiłam zrobić czystki w książkach.
Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, nie chciałam ich tak po prostu wyrzucać czy oddawać. Postanowiłam, że zbędne tytuły przekażę znajomej, która od czasu do czasu organizuje na facebook’u bazarki dla zwierzaków. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Jestem z siebie nawet minimalnie dumna, ponieważ zebrała się tego całkiem spora torba. Mam więc nadzieję, że będzie z tego chociaż kilka puszek karmy.
Przy okazji zebrałam od kilku znajomych niepotrzebne koce, ręczniki, itp., które również zostały przekazane zwierzaczkom. Przed zimą w schronisku na pewno przydadzą się takie rzeczy. Dlatego, jeśli ktokolwiek z czytających ma taką możliwość, polecam i proszę o oddanie podobnych tekstyliów do najbliższego schroniska bądź innej organizacji wspomagającej zwierzęta. Na pewno będą wdzięczne.
Co do kwestii technicznych: ze względu na brak innego miejsca, do tej pory ogromną większość książek trzymałam w dużym pudle na szafie. W początkowym zamyśle, czekały na przeprowadzkę do większego lokum, aby mogły być ładnie poukładane na regale. W międzyczasie jednak zaczęła się moja zabawa z minimalizmem i już wtedy zapadła decyzja, że części z nich się pozbędę. Ale książki wciąż czekały…
I w sumie się z tego cieszę. Nie wiem, jaki miałabym na nie pomysł kilka miesięcy temu, jednak jestem bardzo zadowolona, że doczekały się tego pomysłu z oddaniem ich na bazarek. I żywię szczerą nadzieję, że przyniosą choć trochę dobrego innym istotom.
Pozostałe książki natomiast doczekały się regału. Niewielkiego, ale wystarczającego 🙂