Dziś będzie nieco filozoficznie. Zastanowimy się, czy dzisiejsza popularność minimalizmu wynika z mody czy z czegoś jeszcze. W końcu minimalistyczne otacza nas z każdej strony. Wnętrza, szafy, styl, planery, zaproszenia… wszystko. Dlaczego?
Przebodźcowanie
Gdybym miała własnymi słowami wytłumaczyć czym jest przebodźcowanie, powiedziałabym, że to nadmiar elementów otoczenia, które wręcz wtłaczają się w nasze ciało i umysł. Dźwięki /a właściwie hałasy/, zapachy, obrazy. Problemy. Tak, problemy, które wielu z nas analizuje na różne sposoby, nie dając głowie odpocząć. Jasne, że nie jest to ani trochę medyczne wyjaśnienie. Ale czy bardzo się mylę?
Sądzę po sobie i uważam, że jestem turbo przebodźcowana. Nie jest trudno być w takim stanie, żyjąc w wielkim mieście, pracując z ludźmi i ciągle szukając sobie zajęcia. Nawet, gdy piszę ten tekst, nie robię tego w ciszy i spokoju, gdyż obok chodzi hafciarka, na której szyję maskotki na zamówienie. Czy mogłabym robić jedną rzecz na raz? Pewnie byłoby to zdrowsze dla mojej głowy, ale przecież szkoda czasu na patrzenie w ścianę, gdy maszyna działa, a ja czekam na zmianę nici…
W międzyczasie kot przyjdzie na głaskanie, a ja zerknę kilkanaście razy w DMy na Instagramie i przy okazji kilka razy zawieszę wzrok na losowej rzeczy w pokoju. Bo głowa musi być ciągle zajęta. Bo taki mam odruch. I nie umiem inaczej. Przebodźcowanie, na które skazuje nas i świat i my sami.
Dźwięki, obrazy, zapachy
Trudno nie być narażonym na wszystkie te bodźce zewnętrzne. W Krakowie wystarczy wyjść z domu i z łatwością można poczuć całą paletę chemiczno-przemysłowych aromatów. Zwłaszcza, gdy jest to rześki zimowy poranek. Spacer? Ten po mieście nie zapewni Ci tu spokoju, a wycieczka do Dolinki nie zawsze jest możliwa.
Ok, sama sobie też dokładam. TikTok, Instagram, YouTube, Netflix. Ogromna masa treści, często /choć nie zawsze/, nic nie znaczącej. Jak nie to, to audiobooki, albo muzyka na słuchawkach.
żadnej
kurwa
ciszy
O ciągłych przemyśleniach nawet nie będę wspominać, bo może nie wszystkie mózgi działają ciągle na pełnych obrotach. Jasne też, że nie każdy żyje w tak dużym mieście i jest narażony na wszytkie tego efekty. Ale umiem sobie wyobrazić, że przeciętna osoba jest narażona na ogromną ilość różnych bodców. Zwłaszcza jeśli dodamy sobie wpływ smartfonów i pracy na nasze życie. A ja nie mam dzieci. Więc mam ten komfort, że po powrocie do domu, wracam jedynie do kota i węży. Na szczęście te drugie są wyjątkowo cichymi zwierzętami.
Potrzeba minimalizmu
Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Nad wieloma możemy/musimy popracować, by je zmienić – mam tu na myśli choćby stosunek do smartfona. Dlatego doskonale rozumiem wszystkich, którzy w jakimkolwiek stopniu chcą zapanować nad swoim otoczeniem. Ba, sama jestem jedną z tych osób. I mimo iż w moim otoczeniu znajduje się mnóstwo przedmiotów, sukcesywnie walczę o ich ograniczenie. Z resztą ostatnio możecie poczytać o tym w serii wpisów (tutaj ostatni z nich).
Dlatego uważam, że popularność minimalizmu wynika z mody. Ale nie na minimalizm sam w sobie, tylko coraz większej mody na dbanie o swój komfort psychiczny. W końcu ostatnio wiele się mówi o zdrowiu psychicznym, więc nie trudno wyobrazić mi sobie, gdy osoba zainteresowana tematem, dojdzie po nitce do kłębka minimalistycznych idei.
Łatwo jest nazwać minimalizm modą, a tych, którzy się nim kierują, za tą modą podążającymi. Ale czy można winić kogoś za to, że szuka spokoju dla swojej głowy? Bo minimalizm to nie tylko mniej rzeczy. To przede wszystkim mniej rzeczy, o które musisz się martwić.
Minimalistyczna estetyka
Nie wiem tego, /ale mimo wszystko się wypowiem/… ale wiecie czemu według mnie tak wielu osobom podoba się minimalistyczny styl? Bo ich podświadomość jest mądrzejsza niż świadomość i sama dąży do ograniczenia bodźców. Naukowe źródła na poparcie? Nie mam żadnych. Ot, wyciągam sobie luźne wnioski na własnym blogasku.
Gdy piszę te słowa, jako przykład chodzą mi po głowie zaproszenia na ślub. Zerknijcie na Pintereście, ile jest propozycji takich zaproszeń w stylu minimalistycznym. I dobrze. Bo wyobrażam sobie, że taka przyszła panna młoda, z miliardem innych problemów na głowie, nie chce się zastanawiać czy lepszy będzie motylek czy kwiatuszek, a może gołąbek, lecz może będzie chciała jedynie dobrać kolor zaproszenia do motywu przewodniego wesela i przede wszystkim zaprosić swoich gości na tę wyjątkową imprezę. A do tego potrzebna jest jedynie data, godzina oraz informacje organizacyjne. Koniec kropka.
Ale nie wiem. Tak w sumie sobie tylko gdybam i próbuję zrozumieć pewne rzeczy.
Pewnie, że jest mnóstwo osób, które źle czują się w minimalistycznych wnętrzach. Bo są puste i nie mają “duszy” i nawet bywa, że ciężko się w nich skupić. Bo mamy przebodźcowane mózgi, które nie radzą sobie z niedostatkiem tych bodźców. Wierzę, że to takich wnętrz trzeba się przyzwyczaić. Ale osobiście uważam, że są to wnętrza doskonałe do odpczynku.
Moda na minimalizm
Mam wrażenie, że niekiedy “bycie modnym” budzi dość negatywne skojarzenia. W końcu porzucasz swoją unikalność na rzecz powtarzalności. No i moda często jest chwilowa i szybko się zmienia. Czy tak będzie z modą na minimalizm? Ciężko stwierdzić. Mnie ta ideologia nurtuje od wielu lat i mimo wzlotów i upadków, czuję zdrową ekscytację tym, że minimalizm znów stał mi się bliższy.
Pewnie wiele osób “pobawi się” w minimalizm jakiś czas i później porzuci go na rzecz chociażby wygody (choć nie mówię, że minimalizm nie jest wygodny, wręcz przeciwnie). Aczkolwiek, chyba nie znam historii osoby, która przestała być minimalistą. Znacie takie?
Moda na zdrowie – nawet jeśli to tylko moda – nigdy nie będzie czymś złym. Tym bardziej, jeśli mówimy o zdrowiu psychicznym. A w nim minimalizm z pewnością nie przeszkadza. OK, nie wmawiam, że wyleczy nas z każdego problemu. Ale z pewnością nie dołoży nam kolejnych.
Aranżację każdego pomieszczenia można zmienić. Minimalizm we wnętrzach przestanie być modny? Dołożymi kilka mebelków. Szafa kapsułowa stanie się passe? Dokupimy kilka fatałaszków. Ale gdy przyzwyczaimy się do mentalnego komfortu, jaki daje nam minimalizm, nie tak łatwo będziemy w stanie to zmienić. Może tymczasowa moda, może stale powracający nurt. Niezależnie od tego, lepiej być minimalistą choć przez chwilę, niż nigdy nie spróbować uwolnić się od rzeczy.
Zdjęcia pochodzą ze strony: pixabay.com
Oj, zgadzam się ze wszystkim. Ja też czuję się przebodźcowana i odnoszę wrażenie, że wszystko czegoś ode mnie chce. Dzięki minimalizmowi uczę się panować nad tym chaosem. I szczerze myślę, że minimalizm ten estetyczny to tylko moda, przeminie. Ale minimalizm w podejściu do świata i naszych nawyków to już wartość trwała.