Jeśli trafiłaś/eś na tę stronę, a nadal nie wiesz czym jest minimalizm, zapraszam Cię do przeczytania o jego założeniach tutaj. W tamtym wpisie staram się w jak najprostszy sposób wskazać jego istotę i cel.
Jednakże, tak jak wspominałam w tamtym poście, minimalizm dla każdego może oznaczać coś innego. Dlatego też poniżej chciałabym wyjaśnić czym on jest dla mnie oraz to, dlaczego postanowiłam wprowadzić jego zasady do swojego życia.
Czym dla mnie jest minimalizm?
Najprościej rzecz ujmując, jest on dla mnie bardzo pragmatycznym sposobem na życie. Oznacza to, że po przyjęciu jego odpowiednich założeń, staje się bardzo przydatnym “narzędziem”, pozwalającym na utrzymanie porządku w życiu i w głowie.
Mój minimalizm nie zaczął się, jak u wielu innych, od przeprowadzki i fizycznym uświadomieniu sobie, ile posiadam. Ciężko powiedzieć, kiedy tak naprawdę się zaczął. Od zawsze starałam się w miarę sensownie planować zakupy, chociaż niejednokrotnie zdarzyło mi się skorzystać ze “wspaniałych” promocji. Czasami zakupy były moim sposobem na nudę, bądź na zły humor. Czasami kupowałam rzeczy tylko dlatego, bo były tanie. Jednak zawsze gdzieś z tyłu głowy chodziło mi pytanie “po co Ci to?”.
Wciąż na pewno posiadam dużo więcej przedmiotów, niż niejeden bardziej zaawansowany minimalista. Zdaję sobie sprawę, jak wiele jeszcze pracy przede mną. Jednak najważniejsza zmiana już we mnie nastąpiła – zrozumiałam, jak bardzo nie warto zaśmiecać sobie życia rzeczami,
które nie sprawiają nam prawdziwej radości.
Nie mam tu na myśli chwilowej radości z zakupu nowej spódniczki, lampki czy telefonu. Chodzi o taką prawdziwą, głęboką i ekscytującą radość. O taki rodzaj szczęścia, który sprawia, że gdy o czymś mówimy, mamy wrażenie, że cały świat cieszy się razem z nami. Mocno wierzę w to, że gdy odkryjemy ten poziom radości, to nawet rozmowa o hodowli rzeżuchy, może nas do niej poprowadzić.
Moja droga do minimalizmu
Nie posiadam kapsułowej garderoby. Nie ograniczam przedmiotów, które mam, do określonej ilości. Spakowanie wszystkiego do jednej walizki jest dla mnie niemożliwe.
Być może kiedyś osiągnę taki poziom bycia minimalistką. Jednakże obecnie ważniejsze są dla mnie dwa inne aspekty.
Po pierwsze, ograniczanie relacji, które nie przynoszą mi żadnych pozytywnych emocji. Nie mam na myśli korzyści, gdyż znajomości z ludźmi nie służą mi do osiągania celów – je osiągam swoją ciężką pracą. Chodzi o kontakty, które sprawiają, że czuję się źle sama ze sobą oraz ze swoim życiem.
Po drugie, ograniczenie kupowanych rzeczy oraz pozbycie się nadmiaru już posiadanych. Kilka akapitów wcześniej wspomniałam, że minimalizm towarzyszy mi od jakiegoś czasu, choć długo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Jednak uświadomienie sobie tego faktu, pozwoliło mi na jeszcze lepsze planowanie zakupów, zastanawianie się nad tym co i po co kupuję, a także czy wszystko co już mam, jest mi niezbędne do życia.
To są tylko dwie ścieżki, które mają pomóc osiągnąć założony cel, jakim jest oczyszczenie swojego życia ze zbędnego balastu. Czas pokaże, czy będzie to droga wyboista, czy całkiem przyjemna. Na pewno będzie pouczająca i przynosząca pozytywne zmiany. I sama myśl o niej sprawia, że czuję ekscytację i radość. Tak samo działa fakt, że mogę tutaj dzielić się z Wami wrażaniami z tej drogi:).
Oczywiście cały powyższy wpis nie wyczerpuje tematu. Mam jednak nadzieję, że chociaż trochę przybliżyłam swój punkt widzenia. W kolejnych wpisach natomiast postaram się rozwinąć swoje przemyślenia na temat minimalizmu z perspektywy różnych aspektów życia.