Witajcie 🙂 niech moim usprawiedliwieniem długiej nieobecności będzie mój ostatni wpis – to na Madena Handmade w dużej mierze skupiałam się w ostatnim czasie. Ale to nie oznacza, że zamierzam całkiem porzucić bloga bądź minimalizm. Wręcz przeciwnie, czuje niemałe wyrzuty sumienia w związku z tą przerwą. Nawet kilka tygodni temu zasiadłam do wpisu o moim “problemie” z plastikowymi opakowaniami, ale w trakcie myśli mi się nieco rozjechały i realnie nie byłam w stanie sensownie skończyć tamtego elaboratu. Pewnie do niego wrócę, ale dziś chciałabym trochę obgadać szampon w kostce.
Szampon w kostce – aby trochę ograniczyć zużycie plastiku
To była moja główna i w zasadzie jedyna motywacja do rezygnacji ze zwykłego szamponu na rzecz tego w kostce. O takim przejściu myślałam już od jakiegoś czasu. Jednak ostatecznie decyzję podjęłam, gdy robiłam zakupy na krótki, weekendowy wypad do Wrocławia. Stwierdziłam wtedy, że w sumie zamiast kupować kolejną małą butelkę szamponu, żeby ograniczyć ciężary w torbie, kupię właśnie szampon w kostce.
Zakupy robiłam w Rossmanie. O dziwo, wcale nie było tam jakiegoś turbo wielkiego wyboru tego typu produktów. Wśród nich były tylko dwie firmy, o których wcześniej słyszałam: Isana i Nature Box. Mój wybór padł na tę drugą firmę, choć nie przypominam sobie, abym wcześniej sięgała po jej produkty.
Wybór padł na wersję z olejem awokado. Ponoć bardzo dobrze wpływa na włosy i nadaje się do każdego ich rodzaju. O tym jednak poczytałam dopiero później. Cóż, kobieca intuicja 😉
Tekturowe pudełko, to jest to
Jak wspomniałam, głównym przyczynkiem do zakupu szamponu w kostce było ograniczenie zużycia plastiku. Jakoś cały czas leży mi na sercu ten temat i kiedy mogę, to działam w tym kierunku. Choć nie będę się wybielać – czasami zdarza mi się korzystać z jednorazowych reklamówek w sklepach. Choć myślę, że powoli będę zmierzać ku bardziej ekologicznym rozwiązaniom. Pewnie jak bliżej przyjrzę się tematowi, umieszczę tu kilka słów na ten temat.
Tak czy siak, szampon został zakupiony. Wielkiego researchu nie było, bo i zakup był dość spontaniczny. No i jakoś sumienie spokojniejsze. W końcu do domu przyniosłam niewielki tekturowy kartonik zamiast sporej plastikowej butelki. Z drugiej strony… nie analizowałam składu tego opakowania. Jednak po dobrych kilku tygodniach użytkowania i wkładania do niego mokrej kostki szamponu, kartonik całkiem dobrze się trzymał. Czy zatem na pewno jest taki eko?
Jeśli nie, pozostaje pocieszać się tym, że być może ilość użytego sztucznego materiału jest dużo mniejsza niż w przypadku butelki. Natomiast co z jakością?… Są to obecnie pytania, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć. Jednak dajcie znać, czy mam zrobić dokładny research.
Jak używać szamponu w kostce?
Macie mnie. W zasadzie nie wiem jakie są wytyczne. Ja po prostu moczę włosy, potem szampon i trzymając go w ręce pocieram o włosy licząc, że wytworzy się piana. I tutaj zauważam pierwszy słaby (wg mnie) punkt – tej piany jest bardzo mało. I w zasadzie wcale nie trzeba uznawać tego za wielką wadę, ale…
Przez tyle lat stosowania zwykłego szamponu przyzwyczaiłam się, że tej piany na włosach przy myciu jest całkiem sporo. Realnie to ona daje mi wrażenie faktycznego mycia włosów. Wiem, że to nie jest skorelowane, ale psychika to psychika. Na początku dość długo miałam wrażenie nie do końca umytych włosów. Choć wyglądały normalnie.
Sytuacja nieco zmieniła się na plus, gdy kupiłam kolejne opakowanie szamponu w kostce. Tym razem padło na LoveBar.
Używając tego szamponu faktycznie mam wrażenie, że piany jest nieco więcej. Więc od razu wydaje mi się, że włosy mam lepiej umyte 🙂
Wysuszenie i oklapnięcie włosów
To są pierwsze efekty, które przychodzą mi do głowy po używaniu szamponu w kostce. Zwłaszcza tego firmy Nature Box. Niestety, włosy mam jakie mam. Staram się o nie dbać, choć nie jestem włosomaniaczką. Myję je codziennie, jednak odżywkę czy maskę nakładam rzadko, jak mi się przypomni. Jednocześnie nie suszę ich ani suszarką ani prostownicą. Schną sobie same we własnym tempie.
Niestety, wysuszenie włosów po pierwszym szamponie zauważyłam dość szybko. Bardzo mnie to zniechęciło do tego typu produktów, ale oczywistym jest, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Zatem nie chciałam się zrażać i dałam szansę kolejnej firmie. Tu jest pod tym względem lepiej, choć tym razem mam wrażenie, że włosy są dużo bardziej oklapnięte niż zwykle.
Dodatkowo, po przygodach z pierwszym egzemplarzem, wprowadziłam do pielęgnacji jedwab do włosów. Więc nie wykluczam, że to on ratuje mi czuprynę przed wysuszaniem. Ale nie jestem jeszcze gotowa, aby go odstawić i to sprawdzić. Jednocześnie mam poczucie, że odrzucam zwykły szampon ze względu na opakowanie, a muszę kupić kolejną “rzecz” w takim samym plastiku. Tyle, że w dużo mniejszej buteleczce… i sama nie wiem.
Nie ukrywam, że cały czas biję się z myślami i zastanawiam się, czy i jak długo kontynuować moją przygodę z takim szamponem. Czy może wrócić do standardowego, tylko ograniczyć jego zużywanie. Bo zdecydowanie to jest coś, nad czym mogę popracować.
Na jak długo starcza szampon w kostce?
Na wielu opakowaniach widziałam, że jedna kostka ma zastępować jedną butelkę zwykłego szamponu. Jestem obecnie na drugiej kostce i mam wrażenie, że jednak zużywam je szybciej niż butelkę. Ponadto, jeśli chodzi o wygodę, to moim zdaniem, szampon w płynie niestety wygrywa.
Podstawa – szampon w płynie cały czas używa się tak samo. Po postu wyciskamy odpowiednią ilość na dłoń, pienimy i myjemy włosy. Ewentualnie pod koniec opakowania trzeba się delikatnie wysilić z mocniejszym wyciskaniem produktu z butelki. Natomiast kostka… po jakimś czasie się łamie. Przynajmniej mi. I zamiast jednej zmniejszającej się kostki mam kilka zmniejszających się kawałków, które ciężko podczas mycia utrzymać mi w ręce.
Niestety, powoduje to, że część takich kawałeczków ląduje w odpływie. Co realnie jest w jakimś stopniu marnotrastwem. Jasne. Zwykły szampon też się rozchlapuje na różne strony. Ale niestety w głowie siedzi mi to, że taki kawałek jest większą częścią produktu niż te kilka rozchlapanych kropli.
Być może coś robię źle i faktycznie wydajność takiego produktu jest dużo lepsza niż to, co udało mi się osiągnąć. Dlatego chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach i uwagach z tym związanych.
Polecam? Nie polecam? Wrócę do zwykłego szamponu?
Na pewno nie chcę się jeszcze zrażać i dam szansę kolejnym kostkom. Choć trochę obawiam się o przyszłość moich włosów, będę starała się je jakoś ratować innymi sposobami. Biorę pod uwagę również stosowanie kostki i zwykłego szamponu zamiennie. Tak, aby zachować odżywianie, jakie daje mi zwykły szampon, jednocześnie zachować korzyści płynące z kostki.
Nie napiszę Wam Tak, idźcie jak w dym i kupujcie szampony w kostkach. Nie napiszę też Olejcie temat, bo nie warto. Zwykłe szampony to życie. Zdecydowanie, polecam każdemu spróbować takiego rozwiązania i osobiście zdecydować, czy taka zabawa jest dla Was. Zużycie nawet jednej kostki zamiast butelki, to mały kroczek ku lepszemu. Być może traficie też na dużo lepsze produkty niż te, z którymi ja miałam do czynienia. Z resztą sama też będę takich szukać.
Oczywiście, mógł zawieść mnie research. A w zasadzie jego brak. Jak wspomniałam, zakupu dokonałam spontanicznie, nie szukając wcześniej informacji o konkretnych firmach czy produktach. Może nie popełniajcie tego błędu. Poszukajcie, poczytajcie, popytajcie znajomych, które używają podobnych produktów.
Ja na pewno przymierzę się do odżywki w kostce. Ale to raczej za jakiś czas i na pewno wcześniej poczytam, jak to realnie wygląda oraz jakie efekty daje.
P.S. Mały offtop.
Kiedyś wspominałam, że chodzi mi po głowie wejście na Youtuby. I można powiedzieć, że małymi kroczkami spełniam to swoje marzenie. Dlatego jeśli chcecie mnie poznać z nieco innej strony, zapraszam na mój kanał. Co prawda, na razie nie mówię tam nic o minimaliźmie, tylko o moich wężach. Ale pewnie z czasem rozszerzę tematykę.
Ponadto, zapraszam na stronę Madena Handmade. Przyznaję, jest jeszcze w powijakach i praca nad nią trwa. Ale powoli będę ją rozwijać. Stronę tworzę sama, więc musicie mi wybaczyć wszystkie niedociągnięcia 😉
A tymczasem dajcie znać, czy znacie szampony w kostkach? Mieliście okazję ich próbować? Jak oceniacie tego typu produkty?