Cóż, nie jestem dumna z tej przerwy we wpisach jaka nastąpiła. Poprzedni wpis również był o @nonshoppingu, a to oznacza, że minął ponad miesiąc, odkąd ostatni raz pisałam. Powtórzę… nie jestem z tego dumna.
Jakieś zmiany?
W postanowieniach – żadne. Nadal bardziej pozbywam się ubrań, niż przybywa mi nowych. Wręcz odczuwam brak koszulek, których zawsze miałam spory zapas. Staram się z tym radzić, jednak chyba zakup kilku sztuk jest nieunikniony.
Przyznaję, moja kolekcja lakierów hybrydowych zwiększyła się o jeden kolor. Mogę wyjaśnić to tym, iż mam spory zapas ciemnych kolorów, które w przeszłości wybierałam. Teraz jednak staram się rozjaśnić trochę image moich paznokci 🙂 Stąd zakup jaśniejszego koloru.
“Wzbogaciłam” się również o parę spodni. Ale to raczej z powodu tego, że dwie kolejne pary zostaną zutylizowane.
Pamiątki z podróży
Jeden z najbliższych wpisów poświęcę na pewno opisaniu moich krótkich wakacji. Tutaj zaś mogę spokojnie zapisać, iż żadnych pamiątek z podróży nie przywiozłam. Wystarczą mi świetne wspomnienia. Na tyle świetnie, że niestety co kilka dni śni mi się, że wracam do miejsca, gdzie spędziłam urlop. Gdzieś w głębi duszy czuję natomiast, że kiedyś zamieszkam na wyspie, którą udało mi się odwiedzić.
Jedyne gifty jakie przywiozłam, były to drobne pamiątki dla znajomych i rodziny. Nic nadzwyczajnego. Głównie lokalne wyroby spożywcze. Cóż, jako pragmatyk, lubię obdarowywać innych rzeczami, które są przydatne.
Efekty #nonshoppingu
Poza tym, iż realnie brakuje mi koszulek, które mogę nosić, w zasadzie nie odczuwam wielkiej tęsknoty za zakupami. Jeśli coś kupuję, to dlatego, ze jest mi potrzebne. W zamian najczęściej i tak pozbywam się czegoś innego. Wciąż bardziej staram się zużywać zasoby, niż do nich dokładać. Nadal nie robię zakupów z nudy.
Marzec był kolejnym miesiącem, gdy trzymam się postanowienia, że wolnych dni nie spędzam na spacerowaniu po galeriach handlowych. Kraków jest miastem, które oferuje aż nadto innych możliwości na spędzenie wolnego czasu.
Wolnego czasu, którego mam coraz mniej. Niestety praca angażuje mnie dość mocno. Jednak jest to wyzwanie, którego świadomie się podjęłam. Ze względu na branżę (lody 🙂 ) szczyt sezonu jest dopiero przed nami, więc cały czas się rozpędzamy. Niestety jest to jeden z powodów, dlaczego ostatnio nie pisałam. Poza urlopem, zaliczyłam kilka wyjazdów służbowych. Mnóstwo kolejnych przede mną. Jednak mam nadzieję, iż między nimi znajdę chwilę, aby podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami na temat minimalizmu. I nie tylko 🙂