Sierpień 2019 – jak się ma mój minimalizm i #nonshopping

Tak… ponad 2 miesiące bez wpisów. Choć w szkicach zaczęte jest 3 posty… mam dużo pracy i bardzo często źle się czuję. Wiem, marne usprawiedliwienie, ale jakieś jest…

#nonshopping

Hmmm… generalnie już nie robię zakupów ubraniowych. Póki co, zgodnie z postanowieniem, noszę to, co mam w szafie. Jedyne zakupy ubraniowo-dodatkowe, to nerka z Mohito, którą chciałam mieć już od dawna. Podobała mi się i jest dość przydatna w mojej pracy – podczas kontroli punktów nie muszę targać całej torebki, a wszystko czego potrzebuję chowam do niej. I przez to, że jest pół-elegancka, mogę nosić ją do spódnic czy sukienek, podczas zwykłych wyjść na miasto.

W galeriach byłam już kilkukrotnie i nie kupiłam nic. Po pierwsze dlatego, że nawet nic specjalnie mi się nie podobało. Po drugie, oduczyłam się kupować rzeczy tylko dla zasady – bo bez sensu wracać z zakupów z pustymi rękami. Oczywiście, mogłabym ten czas spędzić lepiej, jednak czasami po prostu mam ochotę na takie “łażenie” po sklepach. Poza tym, chodzę z przyjaciółką i staram się ją powstrzymywać od bezsensownych zakupów.

#shopping

Hmm… nie kupuję ubraniowych “głupot”. Jednak poczyniłam kilka innych zakupów, mniej lub bardziej sensowych. Statyw do aparatu – kupiony głównie dlatego, że w końcu muszę zabrać się za wyprzedawanie wszystkich pierdoletów (butów, książek, dodatków), które mi zalegają. A że lubię robić rzeczy dobrze – kupiłam statyw, ponieważ z tutoriali youtubowych dowiedziałam się, że tak najlepiej robi się zdjęcia. Wiecie, aparat nie lata jak ręka się trzęsie, itp.

Książki – przyznaję, od pewnego czasu mam mocną potrzebę rozwoju. Z resztą kiedyś chyba wspomniałam, iż są książki, które po prostu chcę mieć. Ponadto od czasu do czasu przeglądam stronę Empiku, gdzie znajduję interesujące mnie perełki. Co prawda, w mojej kolejce do przeczytania znajduje się już kilka tytułów, ale to takie moje guilty plessure 🙂 Być może (nie chcę znowu obiecywać), w końcu zmotywuję się, aby opisać tu swoje spostrzeżenia o kilku ciekawych tytułach.

Wąż zbożowy. Dokładnie tak. Spełniłam swoje marzenie i sprawiłam sobie węża. Najprawdziwszą młodą zbożówkę. Jest chłopcem i ma na imię Błażejek. Póki co, urzęduje w specjalnym pojemniku od Exoterra. Jak podrośnie, dostanie prawdziwe terrarium. Fascynujące zwierzę. Mój kot nie może przestać wgapiać się w terrarium, co na szczęście Błażejkowi bardzo nie przeszkadza.

Niestety, po zakupie Błażejka, coraz bardziej nęci mnie kupno Pytona królewskiego. Od zawsze uwielbiałam węże (i żaby – ale tę sobie wytatuowałam niedawno :)). Piszę niestety, gdyż chyba tę kwestię wypadałoby uzgodnić z moimi współlokatorami. A, dowiedziałam się ostatnio, facetom ciężko przekonać się do węży. Cóż, może w którymś z kolejnych wpisów, pochwalę się jednak tym zakupem.

Minimalizm

Nawiązując do tytułu wpisu – wydaje mi się, że ma się całkiem nieźle. Jak wspomniałam wyżej, nie robię zbędnych zakupów. Staram się trzymać zasady, że od ludzi i sytuacji, które mi nie odpowiadają, trzymam się z daleka. Nie zaprzątam sobie głowy zbędnymi problemami. Generalnie, nie narzekam.

Obecnie, służbowo, znajduję się obecnie w szczycie sezonu i nie mam zbyt dużej weny na wrzucanie tu bardziej filozoficznych wpisów. Co prawda, gdy jakaś ciekawa myśl przychodzi mi do głowy, wrzucam ją w notatki. Jednak na ich rozwinięcie potrzebuję więcej czasu.

Nie chcę, aby ten blog wyglądał na opuszczony. Poświęciłam mu trochę czasu, bardzo lubię tu pisać i dzielić się swoimi wnioskami. Być może dotrą one z czasem do większej liczby czytelników. Natomiast na razie niech będzie po prostu miejscem zostawiania moich przemyśleń.

Dziś trochę bez większego sensu, ale mam migrenę i ciężko mi się skupić. Kolejne wpisy będą lepsze, obiecuję 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top