“Rzeczozmęczenie. Jak żyć pełniej, posiadając mniej” J.Wallman – recenzja

W poniższym wpisie chciałabym zrecenzować kolejną książkę, którą miałam okazję przeczytać, a która w pewnym sensie odnosi się do minimalizmu. Napisałam odnosi się, gdyż “Rzeczozmęczenie. Jak żyć pełniej, mając mniej” w pewnej części podejmuje jego temat, lecz nie jest całkowicie mu poświęcona. Możemy w niej jednak znaleźć pewne wartości, które przyświecają również minimalizmowi.

Głównym tematem książki jest rzeczozmęczenie, czyli przesyt spowodowany posiadanymi przedmiotami oraz eksperymentalizm, który jest odpowiedzią na rzeczozmęczenie.

Rzeczozmęczenie, czyli konsekwencja materializmu

Myślę, że przewodnią myśl książki najlepiej przedstawi sam autor:

Rzeczozmęczenie to historia jednego z najbardziej dotkliwych schorzeń współczesności, którego istnienie dopiero zaczynamy sobie uświadamiać. (…) Więcej nie oznacza już dla nas, tak jak kiedyś, czegoś pozytywnego; więcej oznacza więcej kłopotów, więcej obowiązków, więcej powinności. (…) Przeciążeni, duszący się nadmiarem, cierpimy na chorobę, którą ja nazywam rzeczozmęczeniem.

Trudno tutaj nie zgodzić się z autorem. Po pierwsze dlatego, iż rosnąca popularność takich “sposobów” na życie, jak minimalizm czy zero waiste świadczy o tym, że coraz więcej osób zaczyna uświadamiać sobie swoje rzeczozmęczenie.

Po drugie, chęć posiadania większej liczby przedmiotów, oznacza często rosnące zobowiązania finansowe, czy też większe obawy, że coś zgubimy bądź zostanie nam ukradzione.

J. Wallman jednak nie tylko chce nam pokazać gdzie leży problem i jak można go rozwiązać. Szuka również powodów, dlaczego ludzie mają tak dużą tendencję do nadmiaru posiadania.

Żyjemy w erze obfitości, ale podejmujemy decyzje, posługując się narzędziami psychiki, które powstały w czasach głodu. (…) Wcześniej dobra materialne były kosztowne i trudno dostępne. Na przykład ubrania były na tyle cenne, że przekazywano je z pokolenia na pokolenie.

Nie jest to najlepsze usprawiedliwienie naszych działań. Jednak moim zdaniem wiele w tym racji. To stwierdzenie obnaża nasze czasy – produkujemy i mamy wiele, jednak mentalnie pod wieloma względami wciąż tkwimy kilkadziesiąt lat wstecz. Chociaż, odnosząc się do tego co napisałam wyżej, coraz więcej osób zaczyna dostrzegać ten problem.

Jednak rzeczozmęczenie to nie tylko abstrakcyjny problem, przynoszący psychiczne konsekwencje. Przecież nagromadzone rzeczy na niewielkiej powierzchni, jak mieszkanie, stanowią realne zagrożenie – mogą przewrócić się na mieszkającą tam osobę. Kolejne niebezpieczeństwo, to szybko rozprzestrzeniający się ogień w razie pożaru. (Przykład dostajemy opisany w książce).

Nie zapominajmy o tym, że nadmiar przedmiotów sprzyja gromadzeniu kurzu czy grzybów, które mogą powodować alergię, astmę czy choroby skóry bądź innych układów wewnętrznych. Uważam, że jest to argument, który trudno zbagatelizować.

Wszystko to jest konsekwencją materializmu, który – jak przedstawia nam autor – jest zaplanowanym globalnym kierunkiem. Ponadto monotonia przedmiotów produkowanych na masową skalę, pozbawia nas wyjątkowości, przez co nie zaspokajają one naszej potrzeby indywidualizmu. Zatem ciągle szukamy nowych rzeczy, które nam to zapewnią… i tak w kółko…

Walka z rzeczozmęczeniem

Ponieważ wiemy już, że świadomość rzeczozmęczenia wciąż rośnie, możemy się domyślać, że niektórzy podjęli już jakieś kroki, aby mu zapobiec. Autor wspomina o kilku z nich – o minimaliźmie, ruchu zero waiste oraz sztuce “prostego życia”.

Uważam, że akurat do tej części książki należy podchodzić z lekkim dystansem, ewentualnie niech będzie pewnym uzupełnieniem naszej wiedzy. Dlaczego? Cóż, niech za przykład posłuży nam opisany minimalizm.

Według mnie, autor mocno upraszcza jego ideę, pisząc, że każdy minimalista skupia się na liczeniu posiadanych rzeczy, zamiast na ich jakości. Obrazuje minimalistów niemal jako maniaków, skupionych jedynie na liczbach. Owszem, znamy wiele wyzwań związanych z ilością posiadanych rzeczy. Jednak jeśli ktoś czytał moje poprzednie wpisy, wie, że dla mnie minimalizm to coś więcej, niż sto przedmiotów, które mogę spakować do swojej walizki.

Oto co autor mówi też na jego temat:

…minimalizm nie jest całościową filozofią życia, a jedynie praktyką dnia codziennego. To reakcja na materializm, sposób na zmianę materialistycznych nawyków. I dla wielu osób jest to pierwszy krok na ich drodze do szczęścia.


W moim odczuciu minimalizm jest pewnego rodzaju filozofią życia. Życie według jego zasad wymusza na nas pewne zmiany zachowań, ale również całkowitą zmianę naszego myślenia. Musimy zastanowić się nad sobą, osobami, które nas otaczają oraz przedmiotami, które posiadamy. Nie jest to jedynie posprzątanie mieszkania. Minimalizm to przyjaciel na całe życie, o czym wspominam m. in. tutaj.

Przyznaję, iż na tym etapie nie jestem aż tak bardzo zaangażowana w pozostałe dwie idee. Jednakże wciąż pozostaje we mnie obawa, iż autor również ich założenia potraktował bardzo powierzchownie.

Eksperymentalizm lekiem na całe zło…?

W jeszcze większym stopniu co rzeczozmęczeniu, autor poświęca uwagę eksperymentalizmowi. Jest to dla niego postawa przeciwna do materializmu i ma stanowić o kolejnym poziomie rozwoju cywilizacji zachodu.

Nie trudno wywnioskować, iż eksperymentalizm oparty jest na skupianiu się na doświadczeniu (experience). To na przeżyciach ma skupiać się człowiek absolutnie współczesny. Nie wydaje on już pieniędzy na nowe Iphony, samochody czy inne gadżety. Jego celem jest doświadczanie, przeżywanie i ciągle nowe wrażenia.

J.Wallman w “Rzeczozmęczeniu” przedstawia nam na dowód kilka sensownych powodów. Po pierwsze – media społecznościowe. Zastanówmy się, jak często na swojej tablicy na Facebooku widzimy zdjęcia rzeczy kupionych przez naszych znajomych? A jak często są to zdjęcia z egzotycznych wycieczek czy imprez, w których brali udział?

Ponadto, zwróćmy uwagę chociażby na rozwój gastronomii. Jaką popularnością cieszą się restauracje serwujące egzotyczne dania. Przecież jedzenie również jest doświadczeniem, które często dokumentuje się w social mediach. Wielka popularność koncertów, wydarzeń sportowych – wszystkich atrakcji, których nie da się zabrać do domu. Tanie podróżowanie… Ekspansja firm, których celem jest zapewnianie nowych doświadczeń. Wszystko to świadczy o pewnej zmianie, jaka nastała w obecnym społeczeństwie. I chyba każdy z nas zna kogoś, kto woli swoje pieniądze wydać na wycieczkę bądź koncert niż na ubranie lub nowszy telefon.

W oparciu o wyniki pewnych badań, autor mówi jasno:

Jeśli chcecie być szczęśliwi, powinniście przeznaczać swoje pieniądze, czas i energię przede wszystkim na doświadczenia, a nie na przedmioty.


Nie wykluczone, że kierunek, który zostaje nam wskazany w Rzeczozmęczeniu, stanie się faktem. Mamy ku temu już pewne przesłanki – chociażby większa świadomość w wyborze pracy i branie pod uwagę takich aspektów, jak czas spędzony w biurze, bądź atmosfera w miejscu pracy. Sama płaca często natomiast schodzi na dalszy plan.

W powyższej recenzji starałam się bardziej zahaczyć o pewne tematy, niż je wyczerpać. Autor w dający do myślenia sposób opisuje materializm, idące za nim rzeczozmęczenie oraz eksperymentalizm i jego wartości, a także ich powiązania. Aby je dokładnie opisać, wpis musiałby być niemal tak długi, jak sama książka. Polecam zatem sięgnąć do oryginału 🙂 i wyciągnąć własne wnioski na jej podstawie.

Czy ktoś z Was już może czytał tę książkę? Jakie są Wasze odczucia po tej lekturze?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top