(Nie)Minimalistyczne hobby. Węże i terrarystyka

Niemal przez pół życia marzyłam o tym, by mieć węża. Z resztą, kiedyś bardzo chciałam być herpetologiem, lecz po liceum obrałam nieco inną drogę. Jednakże terrarystyka zawsze mniej lub bardziej mnie interesowała. I niedawno przyszedł moment, gdy stwierdziłam, że kupię węża. Dlatego dziś trochę odejdę od tematu minimalizmu i przedstawię mój punkt widzenia na temat tego, dlaczego fajnie mieć węże w domu. Bo nie samymi tatuażami i minimalizmem człowiek żyje 🙂

Błażejek. Wąż zbożowy

Błażejek – zdjęcie zrobione tuż po zakupie

Mimo iż od kilkunastu lat nosiłam się z zamiarem kupna węża, ze względu na różne okoliczności, ciągle decyzja ta była przeze mnie odkładana. Jednakże na fali wszystkich zmian, jakie obecnie zachodzą w moim życiu, “spontanicznie” postanowiłam spełnić i to swoje marzenie. Od zawsze moim celem była zbożówka (wąż zbożowy, łac. Pantherophis guttatus). Jest to jeden z najpopularniejszych i najłatwiejszych węży w polskich (i nie tylko) hodowlach.

Węże te nie wymagają super specjalnych warunków, do tego nie są w ogóle agresywne. /Przynajmniej w dużej większości. Należy pamiętać, że może nam się trafić osobnik bardziej charakterny i kąśliwy./ Ponadto mają baaaardzo wiele odmian kolorystycznych, dlatego każdy znajdzie takiego osobnika, który mu się spodoba. Oczywiście, tutaj dużą rolę odgrywa cena, te mniej spotykane odmiany kolorystyczne są droższe. Jednak mi nie zależało na osobniku unikatowym, tylko na wężu jako takim. Dlatego Błażejek posiada jedno z bardziej klasycznych umaszczeń, jednak wciąż uważam, że jest śliczny.

Ważne info dla osób, które z tymi gadami nie miało wiele do czynienia – węże nie są obślizgłe. W dotyku są mega przyjemne, gładkie, lekko chłodnawe /pewnie z powodu zmiennocieplności/. Zbożówki do tego są bardzo ciekawskie i przyjemne do obserwacji. A wzięte na ręce chcą zwiedzać. Dlatego też, warto mieć pewność w rękach, aby takiego delikwenta nie upuścić albo nie złapać za mocno. Jednak wszystko jest kwestią wprawy.

Lilka. Pyton królewski

Lilka – uwielbiam te kolory

Zakup drugiego węża był decyzją dużo bardziej spontaniczną. Ot, czekałam jakieś 20-30 minut, aż mój tatuażysta wszystko przygotuje, a ja w tym czasie zamówiłam Lilkę (jeszcze wtedy bezimienną) u hodowcy. Wpłaciłam zaliczkę i musiałam poczekać, aż wąż zostanie zarejestrowany i odkarmiony.

Zarejestrowany, ponieważ pytony królewskie podlegają Konwencji Cites, a co za tym idzie – każdy osobnik musi posiadać dokumenty na dowód tego, że urodził się w niewoli. Nie dotyczy to wszystkich węży (np. zbożówek nie). Odkarmiony natomiast, ponieważ jedzeniowe zacięcie pytonów królewskich jest niemal legendarne i chyba każdy hodowca tego gatunku spotkał się z osobnikiem, który nie jadł kilka miesięcy. Dlatego hodowca, u którego wykluła się Lilka musiał mieć pewność, że jest to osobnik jedzący. Jest. Oby tak zostało.

Pytony królewskie (łac. Python regius) są równie popularne w hodowlach. Dorastają do podobnych długości co zbożówki (ok. 120-150cm) , jednak są dużo grubsze. Różnią się również charakterem, ponieważ regiusy z założenia prowadzą skryty tryb życia i większość czasu spędzają w ukryciu. Ich angielska nazwa ball python zdradza ich kolejną cechę – gdy poczują się zagrożone, zwijają się w kulkę, chowając głowę pod spód ciała. Wśród nich również mogą trafić się osobniki bardziej kąśliwe i agresywne. Wzięte na ręce raczej owijają się np. wokół ramienia i korzystają z ludzkiego ciepła. Choć też zdarza się, że chcą zwiedzać i poznawać otoczenie.

No i po co Ci węże?

To pytanie chyba słyszę najczęściej. I to, gdzie je trzymam – w tym wypadku wiele osób zakłada, że gady są puszczone luzem i pełzają sobie gdzie mają ochotę. Jednak byłoby to dla nich niebezpieczne. Akurat te dwa gatunki mają dość łatwe do utrzymania warunki, czyli ok. 24-30 stopni w terrarium plus odpowiednia wilgotność. Ale wciąż musi to być odpowiednio przygotowane terrarium lub chociaż pojemnik. Nie wyobrażam sobie wypuszczenia ich luzem i liczenie na to, że będą przypełzać na zawołanie np. w dniu karmienia. Nie mówiąc o tym, że kot mógłby zrobić im krzywdę. Albo ja nadepnąć.

Kilkumiesięczne maleństwo ze słodkim ryjkiem

Wróćmy do tej bardziej kontrowersyjnej kwestii – po co mi węże? Bo są świetnymi zwierzętami do obserwacji i obcowania. Są mega ciche – w zasadzie nie wydają żadnych dźwięków. Karmienie odbywa się mniej więcej raz w tygodniu, więc podczas wyjazdów nie muszę się martwić jedzeniem czy piciem. Uwielbiam dotyk ich skóry. Patrzenie jak jedzą i jak się poruszają jest bardzo ciekawe – w końcu natura stworzyła zwierzęta bez kończyn, które poruszają się i polują wykorzystując jedynie ruch mięśni ciała.

Młodsza siostra Błażejka

Zdaję sobie sprawę, jak wiele osób nie jest w stanie zrozumieć mojej fascynacji wężami. Niestety w naszej ogólnej świadomości widnieje obraz krwiożerczych pełzających istot, które “zastanawiają się” jak nas pożreć. Do tego wspomnij coś o wężach któremuś znajomemu, a istnieje spora szansa, że usłyszysz historię jak to kolejny znajomy znajomego miał węża, który mierzył się, czy da radę połknąć swojego właściciela. Jestem szczerze uczulona na tę historię, gdyż jest to zwykła bzdura. Tutaj link do filmiku, w którym jeden z najlepszych specjalistów od gadów w Polsce, tłumaczy dlaczego jest to farmazon.

Niebezpieczne i jadowite gady

Trzymanie jadowitych i niebezpiecznych węży w Polsce bez odpowiednich zezwoleń jest nielegalne. Dlatego oba moje gady nie stanowią dla człowieka żadnego zagrożenia. Są dusicielami, więc nie posiadają jadu. Jednocześnie mają za mało siły, aby skrzywdzić człowieka. Jedynie niebezpieczeństwo, to ugryzienie, które może być delikatnie niekomfortowe i sprawić, że będziemy wyciągać zęby z ciała. Jednak podczas zabawy z kotem też możemy zostać zadrapani, a nie powoduje to takich uprzedzeń do kotów jak do węży.

Naprawdę uważam, że te wężowe ryjki są urocze na równi z psimi czy kocimi. Brak sierści nie powoduje, że są bardziej obrzydliwe. Do tego te wspaniałe kolory… zdecydowanie nie mogę napatrzeć się na moje gady, gdy tylko mam okazję je poobserwować.

Jednakże w moim przypadku istnieje dużo większe niebezpieczeństwo… mianowicie, że na tych dwóch gagatkach się nie skończy. Oba te gatunki posiadają tyyyle pięknych odmian barwnych, iż ciężko się zdecydować (jedna z moich ulubionych to regius odmiany piebald). Do tego dochodzą zupełnie inne gatunki (chociażby urocze heterodony i ich zadarte mordki).

Idźmy trochę dalej… terrarystyka na wężach się nie kończy. Ostatnio coraz częściej myślę o zakupie modliszki, aby poobserwować jak poluje. Tutaj też gatunków mamy od groma, więc można wybrać przepięknie mieniące się osobniki, albo takie przypominające liście. Bądź całe czarne. Myślę, że pająk też jest kwestią czasu. Jednak to jest akurat temat bardziej odległy, gdyż nie chcę przyprawiać o zawał serca ludzi, z którymi mieszkam 😉

Wszystkie zwierzęta są wspaniałe i fantastycznie jest z nimi obcować. Bardzo chciałabym , aby węże i inne zwierzęta terrariowe nie były tak demonizowane. Świetnie, gdyby więcej ludzi chciało się czegoś o nich dowiedzieć. Oczywiście, niekoniecznie musi to być od razu “miłość”, jednak akceptacja takiego hobby byłaby wystarczająca.

5 thoughts on “(Nie)Minimalistyczne hobby. Węże i terrarystyka”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top